Jest noc. Właściwie nad ranem. Nie mogę spać. Za dwie godziny kolejny dzień świstaka mnie zawoła. Palę. Jeden za drugim. Dopijam kawę z popołudnia i nie mogę spać. Niebo bez gwiazd dziś jest granicą. Dziś mam poczucie, że jest tak cholernie odległe. Stoję pośrodku nocy jakbym stała na samym środku pustyni. Wokół jest pustka. Totalna pustka i tak cicho. Tak przerażająco cicho. A we mnie krzyczy. Demony jeden za drugim motają się we mnie niemiłosiernie. Nie pierwszy i nie ostatni. Chcę wierzyć, że to już jedna z ostatnich takich nocy. Jest ich coraz mniej. Zagryzłam zęby, rozmawiam ze sobą i czekam. Czekam na spokojniejsze jutro, czekam aż bez pożywki we mnie padną, odejdą w cień, wyjdą ze mnie. Opuszczą mnie raz na zawsze.
Kiedy jest się dzieckiem, niewiele się rozumie. Pewne rzeczy choć są zagrożeniem nie wyglądają jak wcielenie zła. Po prostu są. Później jako nastolatka zaczynasz myśleć. Jednak to co dochodzi do Twojej głowy jest tak niewiarygodne, że zaczynasz wypierać. Nie chcesz pamiętać. Chcesz przetrwać. I choć nie zdajesz sobie sprawy, robisz wszystko aby wymazać z pamięci coś, z czym sobie nie radzisz i nie umiesz nazwać. Nie wiesz jak z tym żyć. Instynkt samozachowawczy pcha cię w różne światy, w różne zdarzenia, w pęd, w bieg, w chaos… aby zagubić.. Motasz się po omacku. Nawiązujesz różne znajomości, głośno żyjesz… szybko… prędko… aby zagłuszyć… coś co na dnie serca i duszy krzyczy „dlaczego”? Obijasz się od ściany do ściany. Krwawisz. Wewnątrz krwawisz niemą skargą.
Potem dorastasz… dwadzieścia, trzydzieści, czterdzieści lat… z małym haczkiem, bo przecież jeszcze nie pięćdziesiąt. I masz takich myśli więcej, masz takich nocy coraz więcej. I więcej jest pytań i więcej jest odpowiedzi, Życie poplątane z pomieszaniem. Tu i teraz. Z blizną w poprzek całego Twojego ja… z otwartą raną… która jątrzy i zatruwa jadem. I nagle zdajesz sobie sprawę, że nie umiałaś żyć, że nie mogłaś umieć żyć, że nie mogłaś nic- dopóki nie nazwiesz, nie wypłaczesz, nie wykrzyczysz.. Oswojony demon jest bezbronny- nie będzie już zabijał dzień po dniu niezauważalnie, nie będzie kąsał, nie zepchnie cię do narożnika, dostanie po „mordzie” i pokonany zejdzie z ringu.. Odzyskasz wolność, odzyskasz siebie. Godność rozrzuconą jak śmieci przy śmietniku pozbierasz i wrzucisz na sito… twojej mocy.
Dzieciństwo. Do tej pory pamiętałam same dobre rzeczy, ale wiele umknęło mi z tego czasu. Nie pamiętam. Nie chciałam pamiętać. Wymazałam wszystko. Wymazałam ludzi. Wymazałam myśli. Wymazałam moje dzieciństwo ze mnie. Przestało istnieć. Urodziłam się na powrót jako dorosła. Rodzę się za każdym razem takiej nocy jak ta. Kiedy staję twarzą twarz z przeszłością. I już nie uciekam. Już nazywam. Daję rozgrzeszenie temu, który zabrał mi dzieciństwo i sobie, że mnie to spotkało. Podświadoma wina? Wina dziewczynki, z długimi ciemnymi włosami całymi w loczkach, pełnej uśmiechu w jasnej sukieneczce… Dzieciątko obdarte, wymięte i zużyte. Zbezczeszczona dziecięca ufność i naiwność. Śmierć późniejszej kobiety, matki, kochanki, żony, partnerki. Śmierć ideałów, sens bezsensu. Bezsens sensu. Otchłań i pustka. Nicość w poszukiwaniu której pojechałem busem do Holandii
Idziesz do przodu, w zamkniętym szczelnie na dnie serca pudełeczku- schowałaś tajemnicę. Żyjesz. Na nowo wchodzisz w rolę. Starasz się być przykładnym dzieckiem, dziewczyną, siostrą, córką, kochanką. Próbujesz nawet poukładać świat. Dopuszczasz męskie dłonie na swoje ciało. Piecze. Już wiesz, że do duszy nie dopuścisz. Zbyt boli, zbyt uwiera, zbyt.. A Ty wciąż nie wiesz dlaczego? A przecież zakochałaś się, a przecież miłość niszczy każdy mur. Miłość przenosi góry. Miłość wyzwoleniem… A jednak nie ufasz, a jednak granica jak bariera dźwięku nie do przekroczenia. Pakujesz się w związki bez przyszłości. Z góry skazane na niepowodzenie. Po omacku uczysz się na nowo życia. Szukasz odpowiedzi, zadajesz pytania. Lgniesz do ciepła, do delikatności, do zrozumienia… zagryzasz zęby aby przetrwać nieufność.
Modlisz się aby każdy gest dobrej woli nie wodził cię za nos jak szczeniaka za smakołykiem. Modlisz się aby odróżnić ziarno od plew, modlisz się o szacunek dla siebie, modlisz się aby nie lecieć za każdą ułudą miłości, za każdym chłamem byle tylko była namiastka. Modlisz się aby kiedyś to pudełko z dna serca otworzyć, przyjrzeć się tajemnicy i wywalić daleko za siebie. Na zawsze. Modlisz się aby dać sobie szansę na „normalność”. Modlisz się aby ktoś oddał ci dzieciństwo, aby ktoś cię obronił, uchronił, nie pozwolił zbezcześcić.. Modlisz się i przestajesz wierzyć w Boga.. Przestajesz wierzyć innym i we wszystko. Wymierną wiarą jest twoje doświadczenie. Wymierną wiarą jest Twoja siła. Wymierną wiarą jest uparcie się na życie, wymierną wiarą jest wiara w siebie. Wymierną wiarą jest wiara, że przeszłość minęła i nie wróci. Była. Jak zły sen minęła.
Ja dorosła- ja 44 letnia w takie noce oddaję sobie dzieciństwo, oddaję sobie swoje życie we władanie dobrych mocy i idę zapalić, choć małe dziewczynki szczerbate nie palą przecież… małym dziewczynkom nie robi się też krzywdy… podobno…
Świadomość czasami poraża nawet gwiazdy i w takie noce jak ta znikają, zawstydzone człowiekiem, tym do czego jest zdolny, tym co może zabrać drugiemu, tym jak może wypaczyć na całe długie lata innego człowieka, kobietę, dziewczynkę… dziecko przecież zaledwie…